powiedział Jarosława Kaczyński po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Miły gest lidera opozycji chociaż ocena rządów obecnego premiera bez wątpienia musi być zła. Określił pozycję i funkcję na którą Tusk został wybrany jako dobre miejsce do działania na rzecz polskich interesów. O ile oczywiście podejmie sprawy ważne dla Polski ale one są tylko składową wspólnych interesów 28 zrzeszonych w Unii państw.
Jarosław Kaczyński chyba po raz pierwszy wykonał gest w stosunku do Premiera, który należy docenić. Można sobie wyobrazić ile zdrowia go to kosztowało ale polityczny savoir vivre wymaga takich poświęceńJ. To Po Prostu standard, chyba nie tylko w polityce, iż gratuluje się, nawet przeciwnikowi, w chwili osiągnięcia sukcesu. Tym bardziej jeżeli ten sukces jest omawiany na pierwszych stronach europejskiej i światowej prasy, gdzie przemienia się z sukcesu osobistego na polski, narodowy i automatycznie wzmaga zainteresowanie naszym krajem
Pan Kaczyński pozytywnie zaskoczył, natomiast rzesza jego współpracowników, nie wspominając o setkach czy dziesiątkach blogerów lub dziennikarzach prawicowej prasy zmieszała, jak było zresztą do przewidzenia, Tuska, pozycję przewodniczącego RE oraz wszystko co się z tym wiąże, z błotem. Wysiłki szczerze mówiąc żałosne i świadczące nie tylko o braku politycznego realizmu ale i nieustających frustracjach jeśli chodzi o wszystko co łączy się PO lub jej przywódcą. I nie ma znaczenia czy pozycja Polski na europejskiej czy światowej arenie nabiera znaczenia i czy uznają nas jako partnera za liczący się, bardziej niż do tej pory, czynnik w politycznych rozgrywkach. Wszystko co wiąże się ze znienawidzonymi nazwiskami czy pojęciami należy wypalać ogniem i mieczem a pozytywne osiągnięcia dezawuować.
Pozycja przewodniczącego Rady Europejskiej jest ważnym stanowiskiem z zbiurokratyzowanej i urzędniczej Brukseli. Jest jedno albo dwa liczące się bardziej ale tak jak zawsze dużo zależy od osobowości polityka je piastującego. Kierowanie zgromadzenia 28 szefów europejskich państw i współdecydowanie o poruszanych tematach, zagadnieniach i problemach czyni tą funkcję, często a w zasadzie prawie zawsze wykonywaną za politycznymi kulisami, jedną z zasadniczo decydujących o polityce UE. Donald Tusk będzie sprawował rolę prezesa rady nadzorczej kierującej Europą i reprezentował Unię m.in. na zebraniach grupy G7 reprezentujących najbogatsze światowe potęgi, koordynował działania dotyczące polityki energetycznej i klimatycznej, podziału unijnych funduszy czy wojny handlowej z Rosją.
Wybór Polaka na tak znaczące stanowisko w Unii powinien spełniać długie i bezowocne oczekiwania uznania znaczącej roli Polski w Europie. Wybranie przez aklamację świadczy o dobrze zrealizowanym scenariuszu politycznych rozgrywek i wzmacnia pozycję Tuska w przyszłej pracy a jego nazwisko na łamach światowej i europejskiej prasy jest tylko najlepszą reklamą dla często mało znanej Polski. Powody wydawałoby się, jak by tego nie oceniać, do dumy, zadowolenia i satysfakcji. No ale przecież polskie piekiełko nie może się obyć bez wyciągania z tej okazji wszystkiego co może i powinno zniszczyć dobre opinie i zalety powstałej sytuacji. Już kilka godzin po wyborze odbywał się wylew pomyj tylko dlatego, że ten nienawistny Tusk osiągnął dla siebie i swojego kraju jakiś sukces.
Polskie kompleksy sfrustrowanych nienawistników pokazują jak na dłoni co oznacza dla nich polski sukces. Z klapkami na oczach, negując oczywiste fakty będą zawsze i wszędzie przeciw, tylko dlatego iż sukces nie narodził się tam gdzie oni by chcieli. Z takimi „masami” idziemy w Europę walczyć o przynależne nam tam prawa i współdecydować o przyszłości. To te „masy” jeszcze niedawno protestowały przeciwko przynależności do Europy i to one później psioczyły, że za mało dostajemy funduszy z Unii. Teraz też bluzgają bo szanse na zwiększenie polskich wpływów przy podejmowaniu istotnych, europejskich decyzji są dużo większe.