Lchlip Lchlip
761
BLOG

Popełniłem eutanazję

Lchlip Lchlip Rozmaitości Obserwuj notkę 40

 Wiedziałem o zbliżaniu się tej chwili. Zegar czasu tykał i nie miałem wpływu na spowolnienie biegu jego wskazówek. Łudziłem się nadzieją, że stanie się inaczej, że los mnie wyręczy a decyzja o śmierci nie stanie się moim udziałem. Bałem się momentu, kiedy podjęcie decyzji będzie nieodwołalne i nieuchronne i będę zmuszony ją podjąć gdyż to do mnie należy odpowiedzialność za życie i śmierć mojego przyjaciela, mojego psa.

Mój pierwszy i jedyny czworonóg w domu. Piętnaście lat temu był szczeniakiem, dożył sędziwego wieku z jednym właścicielem, w jednej rodzinie, w jego pierwotnym i jedynym „stadzie”. Siwiał powolutku ale starość nie była dla niego i dla jego otoczenia uciążliwa. Raz tylko był, przed wielu laty,  u weterynarza na obowiązkowym szczepieniu. Nie chorował, nie wykazywał oznak sędziwego wieku. Chętnie się bawił i męczył tylko szybciej niż przed laty. Dzieciaki przychodzące do niego aby się z nim pobawić albo wyjść na spacer myślały że trafi do ksiąg Guinnessa z rekordem długowieczności. Ja też odsuwałem myśl o nieuniknionym mamiąc się myślą o nowym otoczeniu dla niego za kilkanaście miesięcy, nowym domie na wsi i możliwościach spokojnej starości.

Stało się inaczej. Choroba przyszła niespodziewanie nie oznajmiając swoich cierpień, bólu i szaleństwa ataków epilepsji. Wybuchła z przemożną siłą każąc patrzeć na cierpienia, paraliżujące ataki, odmowę kontroli nad ciałem i jego funkcjami, niemożnością panowania nad utratą orientacji czy przemożną siłą szukania pomocy u swojego właściciela czyli przewodniku stada. Ból nie pozwalał na spoczynek, zmuszał do nieustannego ruchu bez względu na stojące na drodze meble, sprzęty kuchenne czy  kąty mieszkania z których nie było wyjścia. Weterynarz przepisał pigułki, pobrał krew, nie stwierdził przyczyn wskazujących na  powstanie choroby. Następna wizyta za 5 dni, zobaczymy czy się polepszy.

Dzień i noc, noc i dzień, i znowu nieprzespana noc. I z regularnością zegarka, powtarzające się co kilka godzin ataki. Pranie co kilka godzin ścierek potrzebnych do utrzymania czystości w domu. Próby karmienia ręką ale coraz częstsze gryzienie gdy nieskoordynowane mięśnie odmawiają posłuszeństwa. I zmaganie się z myślami szukających rozwiązania. I patrzenie na cierpienia istoty będącej od lat częścią mojego życia i całkowicie zależnej od decyzji które podejmiesz.

Decyzja zapadł. Zdecydowałem się na eutanazję czyli uśpienie. To co było kiedyś niewyobrażalne nie znikło, nie zapadło się w nicość, nie można uciec od odpowiedzialności za decyzje o śmierci i życiu zwierzęcia będącego nieodłączną częścią rodziny. Tego stada które wzięło w posiadanie szczeniaka aby cieszyć się jego obecnością, aby zapewnić sobie przyjemności których nam i mnie dostarczał. Tylko ja mogłem podjąć decyzję jak będzie umierał.

Uśpienie i śmiertelny zastrzyk. Wybuch emocji, świadomość odejścia zwierzęcia tak tobie oddanego i tylko od ciebie zależnego. Dla jednych eutanazja, dla innych uśpienie. I pozostający smutek i samotność. I pytania. Czy było inne rozwiązanie, czy nie za szybko, czy czuł w ostatnich chwilach obecność członków swojego „stada” i czy zrobiło się wszystko co można było zrobić. Pytania na które tylko ja mogę odpowiedzieć. Bo to ja decydowałem o śmierci swojego psiego przyjaciela. On sam nie mógł podjąć decyzji. Ale czy zdarza się to tylko w świecie zwierząt?

 

 

 

Lchlip
O mnie Lchlip

Z dystansu ale nie z boku. Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości